czwartek, 28 lutego 2013

LUTY w 10 punktach

LUTY


1. Najważniejszy wpis.

Najczęściej oglądanym przez Was wpisem było pożegnanie starej fryzury:) Goodbye my love, goodbye

Moim ulubionym wpisem był post o sałatce z kurczakiem:)

2. Przeczytane książki.

Pierwiastek Zero Ewa Barańska 

 

Trochę religii, mnóstwo chemii, fizyki i matematyki; nie ogarnęłam i zgubiłam się w gąszczu terminologii.

Billie Letts Tu, gdzie jest serce



Pamiętam że był film z Natalie Portman oparty na tej książce. Dużo fajnych cytatów:) Książka mnie wciągnęła:)

Meg Cabott Poszła na całość

 

Seks, intryga, morderstwa, film. GNIOT. Tak to jest jak autorka powieści dla nastolatków (Pamiętnik Księżniczki) bierze się za powieść dla dorosłych.

Lisa Jackson Kręte ścieżki


Dalej religia, seks, i morderstwo ale tu mistrzowsko powiązane razem:) niesamowicie wciągnęło mnie czytanie o romansie zakonnicy i księdza.

Jennifer Blake Dzikie marzenia

 

Ciekawa historia perfum ujęta z punktu widzenia potomkini i przodkini, w odstępie jakiś 300 lat. O perfumach czytało się fajnie o scenach erotycznych czy też romantycznych już niekoniecznie. Ale czego się można spodziewać po powieści która nazywa się Dzikie Marzenia;/

I jakieś dwie części jakiejś dziwnej sagi o wampirach o których nie chce nawet wspominać.

3. Obejrzane filmy.

Trylogia Matrix -  nie powiem ciekawa ale koniec jakoś mi tam nie pasował.

Dużo filmów widziałam ale znów zapomniałam notować.

Możecie coś polecić?

4. Powód do dumy.

Nauka jazdy na snowboardzie

Samodzielne obcięcie i pofarbowanie włosów ;)

5. Najlepszy zakup.

Ten miesiąc nic. Uparcie trzymam się swojej filozofii nic nie kupowania dopóki nie schudnę!!

6. Podróże.

Przemyśl - tylko na stok ale zza szyb samochodu też coś widać:)

7. Ulubione jedzenie.

słonecznik, migdały, suszone morele, pestki dyni, jogurt naturalny - poza tym to wszystko co tylko wpadło mi do ust:D 

Zjadłam też kilo pierogów - zakład to zakład ;)

8. Najczęściej słuchana piosenka.

Początek miesiąca Marina Bubblegum Bitch   (Dzięki Digg:*)



Koniec miesiąca Alicia Keys Girl On Fire (jak wyżej ;) :*)



W międzyczasie Inna, Taylor Swift, i Fucking Awsome




I coś co doprowadziło mnie do łez na sam koniec miesiąca:D   A Must See :D



9. Ulubione produkty kosmetyczne.

W tym miesiącu poległam. Pielęgnacja i kolorówka odstały grzecznie w pudełkach kiedy ja przechodziłam swoje odmienne stany świadomości w stylu chce/nie chce.

10. Najlepsze momenty grudnia.

Na pewno nie walentynki bo te były chyba najgorsze jakie mogły być:D



Zdecydowanie godziny na stoku:) Było ciężko ale chyba to polubiłam:)



*****

Nie mam żadnych celów na marzec;/ No to jest nie dopuszczalne:)  Pomożecie?? Będę spełniać nawet najbardziej absurdalne cele i wyzwania. Potrzebuje dreszczyku.

sobota, 23 lutego 2013

SPOT #4 gdzie bywam, jak tu nie bywam...

Trochę mnie tu nie było ale już wracam:) Odpowiedzi od was się co prawda nie doczekałam ale chyba muszę z tym żyć:P

O czegoś trzeba zacząć... wiec zacznijmy od tego co to się u mnie działo w tym tygodniu:)

Tu znajdziecie SPOT #3

Tak wyglądają moje postanowienia na okres zimowy:

Luty

- zbieram na pudry Ben Nye
- piję 4 szklanki wody codziennie
- piję codziennie kubek pokrzywy, siemienia lnianego i łykam cynk (1x) i CP(2x2)
- ćwiczę 2h dziennie trzy razy w tygodniu
- codziennie wcieram kozieradkę
- raz w tygodniu wcieram mieszankę olejów
używam 1 szampon, 1 odżywkę b/s, d/s, 1 maskę, 1 olej
codziennie smaruje ciało balsamem.





Luty to chyba miesiąc jakiegoś załamania:D

Wody nie piję, pokrzywy/siemienia też nie:) Cynk łykam jak sobie przypomnę, a CP już skończyłam i wiecznie "zapominam" odwiedzić aptekę:)

Siłownię odwiedziłam w tym miesiącu 2 (słownie: dwa) razy!! czyli jednym słowem całe bzy:)

Mieszanki olejów nie wcieram, a minimalizm szamponowo-odżywkowo-maskowy szlag trafił i diabeł się nim bawi;)

Zamiast balsamu to prawie codziennie wcieram maść rozgrzewającą (zaraz nabazgram czemu) więc to się nie liczy:)

Czyli jednym słowem w tym miesiącu postanowienie mi się rypły:) Ale do końca miesiąca jeszcze parę dni, czas ratować honor:P

*****

Z plusów tego miesiąca to prawie codziennie wcierałam kozieradkę i udało mi się trochę powstrzymać wypadanie:) może to być związane też ze zmianą fryzury ale wolę myśleć że to intensywne nakładanie shitu na głowę mi pomogło:D



Dla porównania jak było wcześniej możecie zaglądnąć >>>TU<<<

Kolejny plusik to pudry Ben Nye:) za pośrednictwem Arsenic udało mi się wyczaić drobne próbki pudrów na Allegro:) nie take drobne, bo całe 4 gram:) ale wystarczające:) bo martwiłam się że nie uda mi się dobrać koloru a tu mogę przetestować każdy który chcę:) Więc teraz zamiast 160 zł wydam około 50:) I oto nastała światłość:P

*****

I teraz najradośniejsza nowina:) Rzecz, która sprawiła że luty stał się miesiącem magicznym:) 


Uczę się jeździć na snowboardzie!!:) 


Czyli jak w prędkości świetlnej poupierdalać sobie łapy bez zbytniego wysiłku:P

Tzn uczy mnie mój "teżet":P

Cudowna sprawa:) Trochę śniegu, panel pod nogi i jazda:D Serce pompuje adrenalinę, wiatr we włosach, nagle zaspa, jeb i ząbki wszędzie, tylko nie w buzi...:P

Ok, już piszę serio:D 

Zaliczyłam mnóstwo orłów na oblodzonym śniegu ale z dumą mogę napisać że umie się już poruszać ruchem (poruszać ruchem:D) zygzakowato-choinkowym, czyli po mojemu na jodełkę:P W slangu snowboardowym "pługiem", czyli zamiast zjeżdżać jak człowiek, oram stok i utrudniam jazdę narciarzom. Notabene oni wyglądają jakby im ktoś kijek albo co najmniej nartę wsadził w to miejsce gdzie tik taki nie pasują:D

Mężczyzna mój twierdzi że świetnie mi idzie:) Cieszy mnie to bardzo bo mimo swojego ogromnego lenistwa, jestem okropną perfekcjonistką (ja nie wiem jak to jest możliwe;)), która wpada w straszne tantrum kiedy jej coś nie wychodzi:D Zauważyli to chyba wszyscy którzy byli w sobotę na stoku w Przemyślu:D Tak, to ja się tak darłam:D

Z racji tego, że stok w Przemyślu jest dość stromy (a ja nie chwaląc się jestem jeszcze dupa wołowa:D), bez upadków się nie obyło, jednych kontrolowanych, innych stosunkowo spontanicznych, (jeśli nie wiecie jak wygląda człowiek wpadający w zaspę to polecam zaglądnąć tu:))

 Dupa zbita tyle razy że byłby z tego niezły schabowy:D

Określając to jednym słowem: CZAD!!!!!!!

Już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu:) Na dalszy plan zeszła siłownia, wcierki, maski z ziół, chuje, muje dzikie węże:) Spodnie narciarskie są w widocznym miejscu i nieustannie przypominają mi o szaleństwach na stoku:D


*****

Ogólnie tydzień mieszany w kierunku tygodnia suchego ;)



piątek, 8 lutego 2013

Jak żyć, panie premierze jak żyć...





 [post sponsorowany by *Digg* i jej radosną tfurczość:P]


Uwaga prywata, żadnych zdjęć... nothing do do here... move on....




Strach się bać żeby czasem nie wpaść w którąś z tych kategorii.:) U siebie zauważyłam przynajmniej kilka z nich i zaczęłam się zastanawiać nad sensem pisania skoro jest ryzyko że pewnych rzeczy będzie w nadmiarze i jednocześnie w niedoborze.

Fotograf ze mnie marny, raczej nie zostanę drugim *Urbanem*;), znawcą składów nie jestem, kosmetyków znanych/markowych nie kupuję więc nie mam się czym pochwalić jak *Maus*, teoretycznie maluje ale moje makijaże są jak bohomazy w porównaniu do *Idaliowych* Picassów;), nie mam poczucia humoru jak *Zajęczak*, a już pisarz ze mnie żaden, Diggerowej to mogę co najwyżej drzwi otwierać albo pocztę przynosić;)

Wbrew pozorom nie jest to post użalający się, a już broń boże nie miałam niecnych zamiarów wymuszania komplementów [nie cierpam klepania po główce, jak facet;)], i tak jesteście cudowne bo tyle fantastycznych rzeczy to nie słyszałam odkąd lekarz powiedział: "Będzie córka". Serio.

Po prostu każdy ma jakiegoś bzika a ja się błąkam:) Wszystko tu i nic. A takich blogów jest jak mrówków, i to tych czerwonych.

A tak w ogóle i szczególe, to piszę dla was [dla siebie troszku też]. yyyyyyy.... jednak nie. Dla WAS!!:) I chciałabym zadać rzeczowe pytanie: O czym chciałybyście u mnie czytać najczęściej? 

Co lubicie, a co was mierzi? I dlaczego?

Może powinnam zrobić ankietę ale na to jestem zbyt leniwa;)

Jestem ciekawa co mi powiecie:) I CZY coś powiecie (w końcu cisza według Stephana Kinga to też odpowiedź:)).


*****

Po głębszym zastanowieniu ten post jest tak denny że chyba uczynił mnie bezpłodną (w sensie literacko-twórczym).


Tak wiec,

over&out

Ruda...


środa, 6 lutego 2013

Coś czego tu dawno nie było czyli...

...moje włosy!!:)

Teoretycznie nie ma co oglądać:) Mam dość spore odrosty i krążę po drogeriach w  poszukiwaniu odpowiedniego koloru:) I chyba już mam zwycięzcę:)Tylko potrzebuje żeby ta decyzja nabrała mocy urzędowej, wszystkie pieczątki, wiecie, rozumiecie, i kupujem:)

Tak włosy wyglądają w przybliżeniu. Ze względu na naprawdę chuj... światło dziś wszystkie zdjęcia są z lampą.

Not bad.

Ok.

Włosy w całości. Jak widać mam takie smętne ogonki które z miłą chęcią bym upier... przy samej szyi, ale wszyscy mi odradzają cięcie wiec się wstrzymałam tak for now:) Ale wkurzają mnie niesamowicie;/



A tak to wygląda od frontu;)

Zdziwko!!

Widzę co tam robisz:P

Matko i córko młynarza. Chyba za dużo białego pieczywa wpierdalam i takie tego skutki. Blada dupa ze mnie:D

Ogólnie jak wszystkie włosy przerzucę do przodu to ma to sens i nawet jest jakaś objętość. Ale jak same widziałyście tył to płacz i zgrzytanie zębów, mogę się założyć że właśnie w tym momencie umarł jeden mały kotek;/ Chyba utnę tą najsmutniejszą, najdłuższa końcóweczkę a reszta niech rośnie i żyje w zdrowiu i dobrobycie.

*****

Gdzieś kiedyś słyszałam że prostota kluczem w pielęgnacji, czy coś tam z minimalizmem, jeden ciul. Więc sobie myślę: 'a co mi zależy, zaryzykuje':) A więc miesiąc LUTY oficjalnie stał się miesiącem prostoty i minimalizmu w pielęgnacji włosów:)


1. Odżywka b/s Joanna Naturia Len i Rumianek - moje KWC. W ogóle cała seria sprawia że to całe gówniane włosomaniactwo ma sens:) Nic innego na mnie tak dobrze nie działa:D

2. W opakowaniu po farbie Palette (po farbowaniu cioci) wywar z kozieradki. Uparcie wcierane dzień w dzień. Już rzygam rosołem;/ A do tej pory to była moja ulubiona zupa:(

3. Balsam z żeń-szeniem z Green Pharmacy do wypadających włosów. Używam do pierwszego O w OMO. Muszę się pozbyć tego silikonowego shitu. Szukałam olejku a kupiłam to. No gdzie ja miałam oczy;/

4. Maska Gloria - raz mieszana z żółtkiem, raz z glutkiem lnianym. Ban na półprodukty w tym miesiącu. Niech żyje prostota!!!

5. Szampon Barwa z Czarnej Rzepy. Ot coś do oczyszczania. Jeśli przesuszę sobie skalp wracam do Hegrona.

6. Bielenda Graffiti żel. Ot zwykły stylizator:)

7. Olej Sesa. Zakupiłam bo skusiły mnie super pozytywne recenzje, ale ze względu na moje wszechogarniające lenistwo i genetycznie uwarunkowany nieruszodupizm nie udało mi się dostrzec aż takich spektakularnych efektów. No cóż, może teraz się uda;) Tylko nie wiem co lepsze, wcierać w skalp czy na długość.

8. Nie załapał się na zdjęcie miks olejków, które wcieram w skalp: olejek rycynowy, Sesa, olejek z rozmarynem i olejek z czerwoną papryka z Green Pharmacy. Jeśli będę wcierać Sesę w skalp to ten na razie odłożymy:)


*****

Frontalnie to nawet się sobie podobam. Nie ruchałabym ale już jest ok. Tylko ten ogon z tyłu męczy;/

No i ta farba w przyszłym tygodniu. Chyba się zdecyduję.




Żyjcie i prosperujcie,

Maxi:*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...